Czasami wciąż mi się zdarza, że myślę o seksie jako o czymś wstydliwym. Wstydliwym, że go nie uprawiam, wstydliwym, że ktoś się domyśli, że go uprawiam (chociaż od dawna jestem dorosła) albo zobaczy jak go uprawiam, wstydliwym, że chciałabym go uprawiać i wstydliwym do mówienia o nim na głos, bo może moja seksualność jest nie taka jaka powinna i może robię z nią coś nie tak (spoiler: nie ma żadnych wytycznych ani reguł, dopóki nikogo nie krzywdzimy). Wstydzę się tego, że ktoś mógłby się za mnie wstydzić i że moje ciało nie zawsze jest wystarczająco sexy. Te wszystkie stereotypy i etykietki są tak wplecione w nasze społeczeństwo, że czasem sama jestem do siebie uprzedzona, chociaż racjonalnie wiem, że to bez sensu. Kiedyś wszystkiego się wstydziłam. Dekadę kisiłam się w jeansach na plaży, bo wstydziłam się swojego ciała. Wstydziłam się, że mężczyźni odbierają mnie seksualnie już od najmłodszych lat. Wstydziłam się, bo moja seksualność ciągle była oceniana przez innych i odmawiałam sobie z tego powodu życia. A życie mamy jedno i warto przeżyć je po swojemu.
Na co dzień mieszkam w dość przytulnej bańce. Mogę swobodnie rozmawiać o seksie ze swoimi przyjaciółmi. Wymieniamy się recenzjami gadżetów erotycznych, kąpiemy nago w jeziorze, chodzimy na post-pornograficzne festiwale filmowe, na burleskę do Betty Q, koncerty Fagaty w Glamie i panele dyskusyjne o pracy seksualnej Kolektywu Kamelia. Robimy sobie zdjęcia i nagrywamy filmy, komplementujemy się i wspieramy. Przy nich nie czuję skrępowania, ani wstydu. Czuję się akceptowana i rozumiana. Dużo wsparcia dostaję też na co dzień od rodziny. Czasami zapominam, że istnieje jeszcze inny świat.
Wyszłam ostatnio ze swojej strefy komfortu i poszłam… do telewizji. Zaproszono mnie do programu, którego tematem była pornografia - przy okazji premiery filmu Diva Futura o początkach branży porno w latach 70. we Włoszech. Może nie mam doktoratu z pornografii, ale za to kocham kino i mam niezbędne życiowe doświadczenie. Nagrałam w życiu kilka solo wideo i sprzedałam. Zebrałam wiele pozytywnych recenzji ;) Nikt mnie do tego nie zmusił, chyba, że życie, system i jakaś taka wewnętrzna ciekawość. Potrzebowałam pieniędzy jak każdy w kapitalistycznej rzeczywistości. I tak lubiłam robić sobie sexy fotki. Spróbowałam i spodobało mi się. Jestem w tym dobra, a przede wszystkim jestem sobą. To kreatywne zajęcie. Czuję jak odzyskuję kontrolę nad własną seksualnością i wizerunkiem - po latach zawstydzania, upupiania, przekraczania moich granic, seksualizacji bez mojej zgody, uzależniania samooceny od oceny innych. Dzisiaj jestem dojrzalsza, bardziej świadoma, pewna. Wciąż oceniana przez społeczne normy, ale nie czuję, że muszę się z tego tłumaczyć. Seksualność może być zarówno bronią i zgubą - jeśli nie mamy nad nią kontroli.
W dobie tik toka i instagrama telefon stał się dla większości z nas jakby nową częścią ciała. Przedłużeniem dłoni, drugim mózgiem, trzecim okiem. Nagrywaliście się kiedyś podczas masturbacji? Dlaczego nie? A dlaczego tak? To dość powszechne doświadczenie. Nie tylko jeśli chodzi o rosnąca popularność portali typu onlyfans, ale również jako prywatna fantazja. Dokumentujemy siebie w różnych sytuacjach. Udostępniamy różne fragmenty swojej intymności. Dzielimy się przemyśleniami, zdjęciami z wakacji, ważnymi wydarzeniami, swoją twórczością. Chcemy być oglądani, widziani i zauważeni. Czemu mielibyśmy nie dokumentować tak istotnej dla ludzkości sfery życia jaką jest seksualność? Dla mnie wideo to także jedna z ulubionych form wyrazu (obok pisania, mody i robienia zdjęć). Jak powiedział artysta Józef Robakowski: każda okazja jest dobra, żeby zrobić film. Skoro tak chętnie uwieczniamy sukcesy to czemu by nie sfilmować własnego orgazmu? Może rosnąca popularność amatorskich, niereżyserowanych filmów dla dorosłych to dobra pora, żeby poszerzyć i zredefiniować myślenie o branży porno? Dzisiaj każdy może zostać twórcą. Małe i duże penisy, różne cipki, wszystkie kolory skóry, osoby z niepełnosprawnościami, osoby trans, chude i grube, ładne i brzydkie, młodzi i starzy. Wszyscy są mile widziani. Nie każdy ma do tego predyspozycje, a jednak potrzeba dokumentowania seksualności towarzyszy ludzkości od zarania dziejów. Jednym z pierwszych biznesów w historii kina, było nagrywanie tłumów i sprzedawanie biletów na seans w kinie, żeby każdy mógł zobaczyć się na ekranie. Chętnych nie brakowało. Szybko powstały też pierwsze filmy porno.
Pierwszy kutas w erekcji namalowano prawdopodobnie między 15-13 tysiącami lat p.n.e. w jaskini Lascaux w Akwitanii (polecam książkę Pornografia. Historia, znaczenie, gatunki Lecha M. Nijakowskiego). Nikt się wtedy pewnie nie zastanawiał czy to dobre, złe, etyczne i czy zgorszy czyjeś dzieci - seksualność po prostu była. Naturalna i ludzka. Badający ten temat Georges Battaile uważał, że jesteśmy jedynie eksplozją energii. Bardzo możliwe, że nasi przodkowie wcale nie łączyli seksu z przedłużeniem gatunku, ale po prostu z przyjemnością i duchowością. W końcu nie wymyślono jeszcze prezerwatyw, ginekologii, kalendarzyka małżeńskiego ani kryzysu demograficznego. W starożytnej Grecji za to stawiano już fundamenty pod patriarchat, kiedy zaczęto kojarzyć seks z dominacją i władzą. Bardziej uprzywilejowani Obywatele (wyłącznie mężczyźni) mogli w ramach przywileju ruchać, kogo tylko chcieli. Żony i dzieci, niewolników i pracownice seksualne. Najbardziej uprzywilejowani nie mogli być przecież bierni w relacjach seksualnych. Jak twierdzi Michael Foucault - była to kwestia honoru. Pokazania innym kto ma większego kutasa. Niezdrowa męska rywalizacja. Grecy kochali seks analny i chętnie przedstawiali go w swojej sztuce. Na jednym z nagrobków z tamtego okresu odczytano komunikat: Ten kto pisze te słowa, chędoży tego, kto je czyta. Być może napisane przez jakiegoś złośliwego niewolnika i/lub ofiarę gwa**u.
Jeśli chodzi o mówienie do kamery, lepiej wychodzi mi dirty talk niż publiczny występ w telewizji. Myślę, że chodzi o kontrolę i jakieś flashbacki z czasów szkolnych. Natomiast naprawdę fajnie, że mam ten głos, swój głos. Ze może wybrzmieć wśród innych głosów - różnych, ale coraz częściej pełnych ludzkiej empatii i zrozumienia pozbawionego oceny. Każdy człowiek zasługuje na szacunek i bycie wysłuchanym. Jestem wdzięczna, że mogę mówić to, co myślę. W średniowieczu pewnie wszystkie płonęłybyśmy na stosie. Fajnie, że znalazłyśmy się razem przy stole. Różne zdania, perspektywy, punkt siedzenia. Mimo, że doświadczyłyśmy w życiu różnych rzeczy i wybrałyśmy różne ścieżki, życie w kobiecym ciele to także zawsze bycie postrzeganą przez pryzmat swojej seksualności i cielesności. Świadome i pewne siebie kobiety wzbudzają skrajne emocje, bo nie można ich kontrolować i dominować. Stanowią zagrożenie na patriarchalnej hierarchii.
Na następny dzień i tak złapała mnie myśl: kurwa, co ja odjebałam… poszłam do telewizji gadać o porno. Powiedziałam o tym Dziadkowi i będzie chciał obejrzeć program. Ta decyzja może mieć różne konsekwencje. Różni ludzie mogą mnie różnie odebrać (w zależności od swoich poglądów). Najbardziej boję się, że moi bliscy mogą doświadczyć hejtu. Pomyślałam sobie o Cicciolinie i Moanie, wspaniałych, mądrych kobietach, bohaterkach filmu Diva Futura, którym udział w porno produkcjach otworzył wiele drzwi, ale za tymi drzwiami wciąż wytykano je palcami jakby miały na czole wypisane ruchanie sex. Cicciolina została pierwszą w historii gwiazdą porno, która została wybrana do parlamentu, ale film pokazuje też z jakimi łamiącymi serce komentarzami spotykała się Moana, której mimo licznych prób, nie udało się z sukcesem zmienić swojej ścieżki kariery, bo nikt nie traktował jej poważnie. Pomyślałam o Katarzynie Figurze, której bio na filmwebie zaczyna się od zdania „Dla wielu ludzi Kasia Figura jest symbolem seksu.”. Drugie zdanie jest o tym, że jej urodę docenił magazyn „Playboy”, który oferował aktorce 34 tysiące dolarów za sesje zdjęciową. Dopiero kolejne o szkole teatralnej. Dla mnie Kasia Figura to też symbol seksu. Dlatego, że seks to przecież coś wspaniałego. Onieśmiela mnie połączenie piękna i intelektu, uwodzi mnie jej pewność siebie, sposób mówienia, styl, ciepło, które od niej bije. Interesuje mnie jej perspektywa. Los sprawił, że jestem w telewizji, Pani Kasia Figura siedzi obok mnie i właśnie mówi, że przepracowała przypiętą jej przez innych etykietkę seksbomby. Cytuje Kalinę Jędrusik, której słuchałam w drodze na nagranie. To kobiety, o których z wypiekami na twarzy czytałam jako nastolatka ;) Wdzięczna jestem, że mogę tu siedzieć i uczestniczyć. Kasia Figura komplementuje mnie po nagraniu i chcę ten komplement zachować w sercu na zawsze. Niesamowite, że chociaż jest tak wielowymiarową, barwną osobowością ścieżkę jej losu wytyczyły w dużym stopniu po prostu fantastyczne piersi. Ostatnio dużo myślę, co dalej z tym życiem. Jakie są moje marzenia i jak odnaleźć się w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości? Czy to, ze masturbowałam się przed kamerą już na zawsze zdefiniuje to jak będą odbierać mnie inni? Czy zamyka to przede mną jakieś drzwi, a może właśnie je otwiera? Czy mogę iść na studia, popracować w księgarni na pół etatu? Czy ludzie będą mnie traktować poważnie? Czy ich ocena rzeczywiście jest dla mnie ważna?
Nikt nie jest na tyle ważny, żebyś czuła się onieśmielona - mówi w filmie Riccardo Schichi. Tu gdzie ja odzyskuje swoją wolność i niepodległość, im bardziej się wychylam od normy, tam krzywiej mogą patrzeć mną mnie inni. Czy lepiej poświęcić swoją wolność i udawać, próbować wcisnąć się w normy i zacisnąć zęby czy pójść za głosem serca, narażając się na przyjemności i nieprzyjemności doświadczania - z nadzieją, ze to nasze ziarnko do ziarnka przechyli szale na korzyść bardziej otwartego, tolerancyjnego świata, gdzie każdy człowiek zasługuje na szacunek. Niezależnie od tego jaką drogę wybierze. To duża odpowiedzialność być w tym peletonie, który chce wywalczyć sobie lepszy świat. Mały krok dla ludzkości, ale wielki dla mnie. Albo odwrotnie. Wyjście ze swojej komfortowej, przytulnej bańki też czasem sprawia wrażenie wejścia do innej rzeczywistości.
Bycie w telewizji jest śmieszne. Cała przestrzeń wydawała mi się być miejscem trochę pół żartem, pół rzeczywistym. Dość surrealistyczne wydało mi się, że w ogóle jestem w takiej sytuacji. Sztuczne oświetlenie, psik-psik lakier do włosów, wielkie oczy kamer w zgrabnym tańcu na stole, reżyseria rzeczywistości. Uśmiech sztuczny i ten prawdziwy, życzliwy. Kiedy nagranie się skończyło inne dziewczyny gratulowały mi odwagi. Ostatnio dużo myślę o tym, ze odwaga zależy przecież od perspektywy (polecam podcast Nowa, lepsza anhedonia i odcinek o odwadze, pozdro Kris). Dopóki mi tego nie powiedziały to myślałam, że robię po prostu to, co zrobić powinnam: wykorzystać szansę i powiedzieć dwa mądre zdania do świata. Być częścią zmieniającego się dyskursu, rozciągnąć jego granice. Udowodnić, że świat nie jest jednoznacznie dobry lub zły, zero-jedynkowy, ale jest dynamiczną dyskusją, wymianą zdań. Nie tylko możemy się różnić, ale wręcz MUSIMY.
Seksualność to wyjątkowo osobiste doświadczenie i dlatego zdaje się być tak delikatnym tematem dla większości. Im bardziej wstydzimy się własnej, tym chętniej oceniamy za nią innych. To właśnie stygmatyzacja i ksenofobia prowadzi do przemocy - psychicznej, fizycznej i systemowej - wobec osób, które być może żyją trochę inaczej, w mniejszościach, zepchnięte na margines z różnych powodów. Te osoby również są częścią społeczeństwa i zasługują na szacunek, nawet jeśli niektórym nie mieści się to w normach. Porno (w swojej najbardziej etycznej formie) zawsze było światem dla takich jak Riccardo Schichi: marzycieli, niepasujących do systemu, nie odnajdujących się w sztywnych systemach, wrażliwych na ludzi i piękno. Wytykanych palcami. Fantazjujących o seksualnej rewolucji, gdzie seks znowu będzie oznaczał wolność i przyjemność. Stygmatyzacja społeczna odbija się nie tylko na osobach zajmujących się pracą seksualną w najróżniejszych jej formach i ich bezpieczeństwie, ale też na kobietach, mężczyznach, wszystkich (patrz: popularność słowa „szok” i prawicowych polityków o mizoginistycznych poglądach). Każdy z nas ma swoje normy. Jebać ocenianie życia seksualnego innych ludzi. Ciężko dyskutować o pornografii, jeśli jest się tylko odbiorcą, a tym bardziej anty-odbiorcą takich treści. Nie chodzi przecież o pytanie czy pornografia jest dobra czy zła, bo to zależy dla kogo ;) Tak czy siak, ona nie zniknie, jeśli zostanie zakazana, nadużycia i przestępstwa z tym związane będą tylko trudniejsze do rozliczenia. Pytanie zatem brzmi: co możemy zrobić, żeby ją ulepszyć i zaopiekować się zarówno twórcami, jak i konsumentami. Stygmatyzować czy zapewnić im bezpieczeństwo i wsparcie? Więc siedzę w studio telewizyjnym z mikrofonem podpiętym do stringów, nóżki mi dyndają pod stołem, obok siedzi Katarzyna Figura. To ja, mały żuczek, który pokazuje cycki w internecie i który do niedawna bał się własnego cienia. Tego nie było w moim bingo na ten rok, ale zbyt wiele okazji w życiu już przegapiłam ze strachu przed oceną innych ludzi. Teraz boję się, ale mówię: TAK, sprawdzę to. Wchodzę w to. Bo wiecie - sensem życia jest doświadczanie go. Wszyscy uczymy się na własnych błędach ;)
Hi Veneta, I read your text and what you say is the truth. Most people are not ready for it and sex is still seen too much as a necessary evil. Most people are also afraid of it because sex is still power. I am proud to know you, albeit only from Instagram, Onlyfans and Twitter, but I still sympathize with you. I am also happy that there are people who really want to make a difference. So that is why I want to say to you: keep it up!
I am already looking forward to reading your next texts.
Greetings Peter Vanhese
(Antwerp Belgium)